Miłość cierpliwa jest?
Tematem tegorocznej edycji kongresu są słowa św. Pawła „Miłość cierpliwa jest”.
– Jeśli doświadczam permanentnego niezrozumienia w małżeństwie, to wydaję się, że „Hymn o miłości” jest nie dla mnie. Proszę, zwracam uwagę, a to jak rzucać grochem o ścianę. A jednak św. Paweł miał rację i w tej sytuacji. Zaczął od wskazania cierpliwości. Najpierw trzeba współmałżonka wysłuchać, a zaraz potem przyjąć z życzliwością, bo drugim wezwaniem w hymnie jest określenie „miłość łaskawa” – mówił drugiego dnia kongresu w parafii Ofiarowania Pańskiego na Natolinie Jerzy Grzybowski, doktor geografii, współzałożyciel i moderator Spotkań Małżeńskich, autor książek o relacjach między mężem i żoną.
Sugerował, by cierpliwość miała charakter dynamiczny, aktywny i kreatywny, a rozmowa ze współmałżonkiem nie była prowadzona metoda krzyku, szantażu czy nacisku. – Druga strona musi czuć się akceptowana. To, że zachowuje się przykro wobec mnie wypływa z nieradzenia sobie z samym sobą. Jeśli ja niecierpliwie zwracam uwagę, to też zaburzam relację – wyjaśniał.
Zwrócił uwagę, że cierpliwość jest również ważna w relacji z dziećmi. – Jeśli pociecha krzyczy, to my zwracając uwagę nie zachowujemy się jak one – radził. Wskazał, że cierpliwość realizuje się przez dialog.
– Słuchanie drugiego polega na uważnym towarzyszeniu mu do końca wypowiedzi. Nie może być tak, że kiedy on jeszcze mówi, ja przygotowuję cięta ripostę i tylko czekamy, by skończył lub staramy się mu przerwać, by samemu się wypowiedzieć – tłumaczył Jerzy Grzybowski.
Obecny na konferencji ks. dr Krzysztof Grzywocz, wykładowca teologii duchowości i egzorcysta diecezjalny, zauważył z kolei, że wybór cierpliwości jak i niecierpliwości zależy od sytuacji.
– Nie można hamować dobrej spontaniczności. Za dobrym impulsem trzeba iść i gorliwie go realizować. Cierpliwość byłaby błędem. Czasami jednak nie możemy czekać. Czekanie byłoby zdradą. Impulsy związane z agresją są destrukcyjne. Wobec przemocy, krzywdy, arogancji nie można być cierpliwym – mówił.
Przestrzegł przed zbyt późnym zgłaszaniem się na terapie dla par. – W poradni w Opolu, gdzie posługuję, ludzie przychodzą wtedy, gdy mają już prawie złożone pozwy rozwodowe. Mówią: „My już jesteśmy na granicy rozwodu, ale przyszliśmy, bo może pani coś zrobi”. I co ta biedna terapeutka ma powiedzieć? „Zróbcie dziesięć przysiadów” . Polecam „Dialogi małżeńskie” i przyjście do poradni jak się jest młodym małżeństwem i zauważy się, że coś się zaczyna psuć – sugerował.
Stanowczo podkreślił, że naprawa sytuacji jest ciężką pracą i wymaga czasu. – Ciąganie małżonka po całej Polsce na kolejną Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie jest formą przemocy. Czy nie lepiej zamiast tak jeździć od kościoła do kościoła wybrać się na terapię w swoim mieście? Nie można myśleć magicznie. Oczywiście cuda się zdarzają, ale niezwykle rzadko. A największym cudem jest wytrwać w małżeństwie i krok po kroku pogłębiać relację – mówił ks. Grzywocz.
Sugerował, by w przypadku trudności w związku zapytać szczerze drugą osobę, co takiego jest we mnie, że to utrudnia nasze bycie razem. Wskazał, że do szczęśliwego pożycia konieczna jest umiejętność karmienia egzystencjalnych potrzeb.
– Często powodem kryzysów w małżeństwie jest zaprzestanie troski o dobre imię drugiego i niechwalenie, a człowiek niechwalony gaśnie. Chwalić trzeba konkretnie, publicznie i nie za dużymi porcjami. Jeśli nie chwalisz żony to jest to forma przemocy. Nie mówimy: „Pamiętasz jak byliśmy młodzi, to …”. Zostawmy konserwy na czas wojny – żartował.
Małżonkowie Małgorzata i Paweł Świdzińscy zauważyli, że niedomówienia i problemy w związku często biorą się z innego postrzegania rzeczywistości. – Każdy ma inna prawdę wyniesioną z domu. U mnie naczynia myło się pod koniec dnia. Wszystkie za jednym razem. U żony zmywało się na bieżąco. I teraz jak w kuchni leży sterta talerzy, to Małgosia się denerwuje. Właściwie nic złego się nie dzieje, ale jest dyskomfort drugiej osoby – mówił Paweł Świdziński.
Wskazał na dialog jako drogę cierpliwości. Sugerował, by do drażliwych sytuacji mimo wszystko podchodzić z humorem, a poprawę sytuacji osiągać metodą małych kroczków, nie wyznaczając sobie od razu zbyt ambitnego celu.
Sobotnia sesja kongresu miała charakter warsztatowo-wykładowy. Na niedzielę zaplanowano uroczystą Eucharystię pod przewodnictwem bp. Rafała Markowskiego, a na każdej Mszy św. homilię okolicznościową. Przy wyjściu z kościoła można było nabyć książki i audiobooki o tematyce małżeńskiej i rodzinnej.
Organizatorem kongresu jest parafia Ofiarowania Pańskiego przy ul. Stryjeńskich 21 przy współpracy Stowarzyszenia Spotkania Małżeńskie, Domowego Kościoła oraz wspólnoty Płomień Ducha, działającej w ramach Odnowy w Duchu Świętym. Honorowy patronat nad wydarzeniem objął kard. Kazimierz Nycz.
„Gość Warszawski”